O certyfikacie, Direct Trade’zie i relacjach słów kilka. Część II.

Serwus! 

 

Dziś chcielibyśmy pochwalić się zmianą — w naszych oczach — przełomową, do której od powstania palarni niestrudzenie próbowaliśmy dążyć. 

Otóż do grona naszych kaw dołączyła Brazylia Campo Das Vertentes, która zastępuje (jako kawę jednorodną) dotychczasową Brazylię Santos Colibri. Jest to zmiana o tyle istotna, ponieważ konwencjonalne ziarno najczęściej wrzucane do pieca zastępujemy surowcem zakupionym w handlu bezpośrednim. Jednak od początku, jak do tego doszło? 

 

 

Podczas Coffee Roasters Guild Camp 2018 wraz z Krzyśkiem mieliśmy sposobność poznać Allana Botrela, członka kooperatywy SanCoffee (jednej z najmniejszych kooperatyw w całej Brazylii). Szybko nawiązana nić porozumienia zaowocowała goszczeniem Allana wraz z Fabricio Andrade, dyrektora generalnego SanCoffee i Fazendy Samambaia, w naszej palarni. Podczas tej wizyty spośród różnych próbek wybraliśmy naszego faworyta, Yellow Bourbon Natural, którego postanowiliśmy na stałe włączyć do naszej rodziny. Ta „śniadaniowa” kawa jest klasyczną propozycją o niebywałej lepkości i słodyczy.  

 

 

 

 

Tuż po kolejnych zbiorach, 2019/2020, Allan ponownie zagościł w Opolu, tym razem przywożąc prawdziwy rarytas: Yellow Topazio, które absolutnie rozłożyło nas na łopatki. Owocowa bomba,  niebywała w swoim smaku, zupełnie nie przypominającą jakąkolwiek inną kawę z Brazylii, stała się naszym faworytem spośród wszystkich kaw 2020. 

Kolejne wizyty, w tym planowany wyjazd na plantację Samambaia, ze względu na szalejącą na całym świecie pandemię musieliśmy wstrzymać. Mimo przeciwności losu wspólnymi siłami udało się połączyć z dwóch stron globu i zorganizować live chat. 

 

 

Z pomocą Fabricio i Allana szukaliśmy jednak czegoś o klasycznym czekoladowo-ciasteczkowym profilu, pozyskanego w sposób zrównoważony, a przy tym atrakcyjnego cenowo dla konsumenta. Tak o to w nasze ręce wpadła kawa od kilkunastu drobnych plantatorów zrzeszonych przez SanCoffee z regionu Campo Das Vertentes, których plantacje rozpościerają się na wysokości ach pomiędzy 900 a 1300 m n.p.m.  

 

 

Gdy mowa o handlu bezpośrednim, znanym również pod angielskim pojęciem Direct Trade, spora część z nas zrozumie ten termin, a pozostali będą w stanie domyślić się w czym rzecz. Jednak można odnieść wrażenie, iż większość w pełni nie rozumie złożoności całego procesu. Sztuką nie jest kupienie od plantatora paru worków mikrolotu (tj. niewielki zbiór, często rzadkiej odmiany, lub nietypowo obrabianej), gdyż to nie takie ilości generują producentom wystarczające przychody. Plantatorzy mają do opłacenia koszty produkcji i pracowników najemnych, inwestowania w usprawnienia na plantacji, zasadzaniu nowych krzewów, o zarabianiu na utrzymanie nie wspominając. 

 

 

Sprzedaż kaw mających niewiele ponad 80 pkt. (czyli tyle ile jest wymagane by być określonym jako specialty) w dużym wolumenie daje realne szanse na wiązanie końca z końcem. Co więcej, nie o jednostkowy zakup kontenera się tutaj rozchodzi, lecz o długoterminową współpracę dającą producentom poczucie stabilizacji, że i przyszłe zbiory będą skupione. 

 

Spoiwem łączącym te wszystkie elementy układanki jest wzajemne zaufanie budowane na przestrzeni czasu. Tym większe jest nasza radość, że mieliśmy szczęście napotkać na swojej drodze tak wspaniałych ludzi jak Fabricio i Allan… ale i nie tylko. 

 

 

 

Z tego miejsca odsyłam do ostatniej części cyklu, w którem będę miał zaszczyt zaprezentować zaprzyjaźnionych producentów, z którymi mamy nieukrywaną przyjemność współpracować.

Ladies and Gents… To be continued. :)